Technicy-magicy, czyli recenzja serialu o branży IT


„The IT Crowd” (polskie tłumaczenie brzmi "Technicy-Magicy", jednak ja wolę oryginalną nazwę) jest brytyjskim serialem komediowym traktującym o pracy w branży technologicznej wielkiej korporacji Reynholm Industries. Główni bohaterowie to dwójka programistów, Roy Trenneman i Maurice Moss oraz menedżer działu IT, Jen Barber. Nie ma tutaj, jak to w komediach, jakiejś wielkiej fabuły, a scenariusz powstał głównie pod kolejne zabawne sytuacje. Wyjątkiem jest tutaj odcinek pt. „Walki uliczne”, który zręcznie parodiuje znane seriale z gatunku anime, oferując nam wachlarz nietuzinkowych bohaterów, którzy zajmują się układaniem słów z podanych liter. Moss dołącza do ich grona po utrzymaniu się w programie „Literówka” przez określoną ilość odcinków.

Jeśli zaś chodzi o bohaterów, Roy jest zadufanym w sobie facetem, który co chwila interesuje się inną dziewczyną. Prowadzi to często do różnych prześmiesznych sytuacji – już w pierwszym odcinku kobieta, z którą się spotkał, przyszła do piwnicy biura   i pobiła go. Tutaj zaś wkracza Jen, która mimo zawyżonej samooceny i kompletnej nieznajomości komputerów, pomaga naszym bohaterom jako „menedżer interpersonalny” (ang. relationship manager), ponieważ technicy prawie nie opuszczają swojej dziupli i nie znają się na stosunkach z innymi. Moss z kolei to przykład typowego „nerda” – gdy Roy rozmawia przynajmniej z dziewczynami, Maurice siedzi w komputerze i nie ma życia poza wirtualnym światem. Z tego powodu zachowuje się często  dziecinnie i cały czas nie opuszcza rodzinnego domu, mieszkając z mamą w wieku 32 lat. Dowiedziałem się później, że aktor grający tę postać, ma dość duże trudności z mimiką oraz wyrażaniem emocji i dlatego tak świetnie wcielił się w rolę.

Całe trio idealnie się uzupełnia, czego gratuluję scenarzystom – ich wady prowadzą często do beznadziejnych sytuacji, ale zalety pomagają wyjść z kłopotów.

Jeśli zaś chodzi o grę aktorską, to szczególne uznanie należy się Richardowi Ayoade w roli Mossa, jak już wcześniej wspominałem oraz Katherine Parkinson w roli Jen – jej chichot ( często sprawiał, że przy pozornie normalnych sytuacjach wprost tarzałem się ze śmiechu. Oboje dostali w 2015 roku nagrodę BAFTA za ten serial, a Chris O’Dowd, odtwórca roli Roya, został do niej nominowany. Podziwiam też sceny z Noel Fielding’iem w roli Richmonda – odludka, ubierającego się jak wampir. Wprost nie widzę nikogo innego na jego miejscu i mimo tego, że pojawia się epizodycznie, spisuje się naprawdę dobrze.

Muzyka z czołówki serialu od razu wpada w ucho i ogromnie żałuję, że nie jest dostępna w oficjalnych źródłach. Innych utworów w serialu nie uświadczycie, ale ani trochę mi to nie przeszkodziło podczas mojej przygody z „The IT Crowd”.

Cóż więcej mogę rzec? Żałuję, że serial tak szybko się skończył. Pod koniec trochę brakowało mi Richmonda, ale Noel Fielding pracował w tym czasie nad innym serialem i nie mógł wystąpić, wrócił dopiero w dwóch ostatnich odcinkach, które jednak były bardzo dobrze zrealizowane i świetnie zamykały całą historię. Przygody Roya i Mossa dostarczyły mi masę przyjemności i naprawdę polecam je każdemu – nie zawiedziecie się!

   Autor: Karol E.


 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rewolucyjny Asasyn – czyli dlaczego „Assassin’s Creed 2” jest taką świetną grą?